“Rozumiem angielski, ale nie potrafię mówić.”
To chyba najczęstszy problem, o którym słyszę od osób uczących się języka obcego.
W większości sytuacji ta nieumiejętność wynika ze strachu przed popełnieniem błędu, a co za tym idzie unikaniem sytuacji, które wymagałyby mówienia. Nie dziwię się, bo komunikowanie w obcym języku wymaga odwagi - konfrontacja z uczuciem bycia ponownie jak dziecko, które nie może znaleźć odpowiedniego słowa, aby wyrazić myśli jest co najmniej niekomfortowa. W połączeniu z wyobrażeniem, że inni będą nas oceniać i z powodu ewentualnych błędów i trudności językowych odbiorą nas jako mniej inteligentnych powoduje, że wiele osób nigdy nie osiąga poziomu, który byłby w ich zasięgu gdyby odważyli się mówić. A mówienie to przecież istota języka. W końcu pytamy się “czy MÓWISZ po angielsku?” a nie jak dobrze czytasz, bądź opanowałeś zasady gramatyki.
Lata świetlne temu w czasie wyjazdu szkolnego do Niemiec zebrałam się na odwagę i postanowiłam kupić samodzielnie gałkę lodów. Dokonałam ekspresowej ewidencji wszystkich słów, które pamiętałam ze szkolnych lekcji niemieckiego, było ich może z dziesięć (słów, nie lekcji :)) i ustaliwszy szyk zdania, powtarzałam go w głowie zbliżając się do znudzonej pani lodziarki. Kiedy w końcu wyrecytowałam moje składniowo i leksykalnie wyśrubowane zdanie, które wg mnie brzmiało “Poproszę tego loda” (jednocześnie wskazując palcem na wybrany smak), pani ekspedientka z niesmakiem popatrzyła na mnie i czystą polszczyzną wycedziła “jak nie umiesz to nie mów”.
Ta historia mogłaby być o wielu rzeczach - jakości nauczania językowego w szkołach publicznych w tamtym okresie, moim braku zaangażowania i motywacji do nauki języka niemieckiego w szkole średniej, ewentualnie o naszych narodowych cechach, które raczej każą nam w bezkompromisowy sposób wykazać słabości rodaka niż podać mu (lingwistyczną) pomocną dłoń. Z perspektywy nauczyciela języków obcych jest to dla mnie natomiast historia o tym jak istotne jest wspierające otoczenie, w którym można budować swoją pewność w posługiwaniu się językiem obcym. Nieprzypadkowo tajemnicą poliszynela jest, że jedną z najlepszych metod szybkiego opanowania mówienia w języku obcym jest posiadanie partnera z kraju, którego język próbujemy opanować. W końcu kto wykaże się większą cierpliwością w towarzyszeniu naszym językowym potyczkom niż zakochany/a w nas chłopak/dziewczyna? :)
W większości sytuacji jednak nie będziemy mieć obok siebie kogoś, kto cierpliwie poczeka zanim zdołamy wyartykułować swoje myśli, dlatego tym bardziej kluczowe jest aby nie unikać sytuacji, w których masz szansę mówić w języku obcym, nawet jeśli to bardzo stresujące (a wiem, że takie może być, vide: sytuacja z panią lodziarka :)). Jeśli spotkasz kogoś kto jest chętny słuchać, mów ile się da. Nie odkładaj swoich pierwszych rozmów w języku obcym do momentu kiedy opanujesz jeszcze jeden czas, albo nauczysz się jeszcze pięciu nowych słów. Zdradzę Ci tajemnicę: Nigdy nie będziesz gotowy. Zawsze będzie coś co jeszcze chciałbyś dopracować i poprawić. Dlatego, kiedy następnym razem będziesz się wahać czy zabrać glos w języku obcym przypomnij sobie historię z lodziarką i wiedz, że jakkolwiek szeroką wiedzę mogła mieć na temat sprzedawanych lodów, o nauce języków obcych nie wiedziała nic. Bo drogi do językowych szczytów nie pokonuje się w milczeniu, tylko mówiąc i popełniając przy tym wiele błędów osiągniesz wymarzoną płynność. Także: Nie umiesz? - MÓW!
Nauka angielskiego z Tobą Marto była wspaniałym przeżyciem. Dzięki Tobie z każdym dniem moja pewność podczas rozmów wskakiwała na wyższy level. Polecam naukę z panią Martą, jest niesamowita 💪